Cześć!
Dzisiaj mam dla was recenzję jednego z najbardziej kontrowersyjnych kosmetyków.
Mowa tu o jedwabiu Biosilk.

Jedwab zakupiłam dość dawno temu gdy był dostępny w Biedronce w cenie około 4 zł. Dopiero zaczynałam swoją przygodę z włosomaniactwem na szerszą skalę. Bardzo zachęciło mnie to co przeczytałam w gazetce o jego właściwościach. A mianowicie miał regenerować, nawilżać, nadawać połysk i chronić przed promieniami UV oraz ułatwiać rozczesywanie...
Na początku stosowania byłam bardzo zadowolona z efektów jakie dawał: wygładzał włosy, nadawał połysk i ułatwiał rozczesywanie. Jednak gdy pojechałam do kuzynki i zapomniałam go wziąć ze sobą po umyciu włosy były strasznie poplątane i nie mogłam ich rozczesać. Sądziłam, że to może zmiana wody albo powietrza. Gdy wróciłam do domu i znowu zaczęłam go używać sytuacja wróciła do normy. Jednak coś mnie niepokoiło i postanowiłam zrobić eksperyment w domu. Nie użyłam go po umyciu włosów i to było najlepszą rzeczą jaką mogłam zrobić. Włosy były w takim stanie jak wtedy gdy byłam u kuzynki. Jednak po kilku myciach udało mi się doprowadzić włosy do ładu. Potrzebowały przez ten kosmetyk głębokiego detoksu.
Zapraszam do następnych postów. :)
Każdy jedwab to szajs , przez niego włosy wyglądają na tłuste.
OdpowiedzUsuń